wtorek, 26 sierpnia 2014

O nienawiści i miłości do słów - dyskusja na temat "Złodziejki książek" Markusa Zusaka

Drugą dyskusję czas zacząć. W tym miesiącu zajmiemy się "Złodziejką książek" Markusa Zusaka.

Przypominam, ze we wrześniu czytamy "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins :)


   Zasady są bardzo proste, ja zaczynam, odnosicie się do tego co napisałam, dodajecie coś od siebie i następne osoby odwołują się do tego co napisał ktoś inny. Odświeżajcie stronę lub odwiedzajcie ją co kilka minut, bo może ktoś poprze albo zaprzeczy Waszemu zdaniu!
Najważniejsza zasada: nie obrażamy się nawzajem, szanujemy opinię innych osób :)

   Na wstępie zaznaczam, że "Złodziejką książek" jestem całkowicie oczarowana! Nie myślałam, że ta książka tak mnie zachwyci. Nie mogłam się oderwać od czytania, zaczęłam i nie mogłam przestać. 
   Pomysł na Śmierć w roli narratora genialny, chociaż przyznam, że wolałabym nie wiedzieć o niektórych wydarzeniach tak wcześnie. Ale mimo że wiedziałam o śmierci Rudy'ego to i tak popłakałam się, gdy Liesel zobaczła go martwego i pocałowała na pożegnanie.
    Najciekawsza wydawała mi się postać Maxa, pokochałam go całym sercem i niezmiernie ucieszyłam się, gdy na końcu pojawił się w sklepie z garniturami.
   W "Złodziejce książek" idealnie pokazane jest jak naszym życiem rządzi przypadek i decyzje innych ludzi. Co by było, gdyby Rudy poszedł do specjalnej szkoły? Możliwe, że by przeżył. Gdyby Hans jechał na swoim stałym miejscu w ciężarówce, zginąłby.
   
Przestanę w tym momencie, bo rozpiszę się i nie będę miała o czym pisać w odpowiedzi na Wasze komentarze. Do dzieła, czekam na Was! :)

42 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc, po tytule spodziewałam się jakiejś wesołej powieści przygodowej. W książce znalazłam coś zupełnie innego, ale byłam pozytywnie zaskoczona.
    "Książka płynęła na falach Amper. Chłopak wskoczył do rzeki, złapał ją i uniósł prawą ręką. Zaśmiał się. Stał po pas w lodowatej, grudniowej wodzie.
    - Będzie pocałunek, Saumensch? - zapytał."
    </3
    Rudy był chyba moją ulubioną postacią i tak strasznie chciałam, żeby Liesel choć raz go pocałowała przed śmiercią. Mimo, że od początku było wiadomo, że to się nie stanie, to wciąż miałam na to nadzieję.
    Drugą moją ulubioną postacią był Hans. Roztaczał wokół siebie spokój i ciepło, akordeon dodawał mu uroku. Świetnie wykreowana postać.
    Książka ma niesamowity klimat i chyba poszukam sobie innych tytułów Markusa Zusaka. Śmierć opowiada o wszystkim w spokojny sposób. Czułam się, jakbym czytała czyjś osobisty dziennik albo znalazła się w umyśle jakiejś osoby. Co więcej, osoby, która ma bardzo ciekawy tok myślenia.
    Wciągnęły mnie już pierwsze zdania. Podobały mi się te "przerywniki", uwagi dodawane przez Śmierć pomiędzy tekstem i to, że na początku działu wypisane było kilka rzeczy, które się w nim znajdują. Czułam się jak w teatrze - wszystko było dopracowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą całkowicie! :)
      Rudy - kocham tego chłopaka i ten moment, który zacytowałaś. :)

      Planowałam napisać strasznie długi komentarz w tej dyskusji i pogadać trochę jak to ja, o tym jak ważna jest dla mnie Złodziejka książek i jak często wpatruję się w jej okładkę (tę z lewej strony w poście) i że miałam łzy w oczach i takie różne. Ale to nic właściwie, bo tę książkę trzeba przeczytać, żeby samemu się nią zachwycić. :D
      Dodam tylko na koniec, że w powieści Zusaka najcudowniejsze są te wszechobecne słowa.

      Usuń
    2. Cośśka zgadzam się ze wszystkim co napisałaś! :) Też miałam nadzieję na pocałunek przed śmiercią Rudy'ego, niestety się nie doczekał :(
      Catherine, miałam podobnie, chciała napisać tak wiele, ale gdy przyszło do pisania to zabrakło mi słów. Masz racje, pisząc że tę książkę trzeba po prostu przeczytać, żeby poczuć jej wyjątkowość :)

      Usuń
    3. No właśnie, zgadzam się z Cośśką, mnie również bardzo pojawiały się te "przerywniki". Pamiętacie "Drobna uwaga: Na pewno umrzecie" albo definicje z Wielkiego Słownika Dudena (chyba tak się nazywał, poprawcie, jeśli się mylę, bo dość dawno czytałam Złodziejkę) ? Rewelacja:) To jedna z rzeczy, za które pokochałam tę książkę.

      Usuń
    4. Ja na początku przez te przerywniki nie rozumiałam, o co chodzi w tej książce. Z czasem jak czytałam przywykłam do tych przerywników. Cośśka zgadzam się! Smutno mi było, gdy Rudy mógł dostać pocałunek od Liesel, ale nie zapytał. Hans i jego akordeon... lubię to!

      Usuń
  2. Ja jestem również oczarowana tą książką. Jest wspaniale napisana. Moim zdaniem idealnie do niej pasuje określenie słodko-gorzka. Czytając ją pojawia się czasami uśmiech na ustach, a po chwili zastępują go łzy w oczach. Przez cały "Koniec świata cz.II" płakałam. Śmierć Rudy'ego, Hansa i Rosy była wspaniale opisana.
    Jest to cudowna lektura i mam wiele ulubionych momentów w niej. Uwielbiam relacje Maksa i Liesel. Tak samo uwielbiam powtarzanie się o pocałunku przez Rudy'ego.
    Jednak najbardziej emocjonalna jest końcówka, gdzie Żydzi pracują niewolniczo i złodziejka książek odkrywa wśród nich Maksa. I potem jest już tyle tego wszystkiego, że trudno to pisać w komentarzu.

    Mój ulubiony moment:
    "Liesel pochyliła się nad martwą twarzą i pocałowała swego najlepszego przyjaciela, Rudy'ego Steinera, szczerze i mocno w same usta. Smak pocałunku był słodki i duszący. Był wspomnieniem po niedokonanych pocałunkach wśród świerków i w sklepie z garniturami. Liesel całowała go delikatnie i długo, a kiedy oderwała się od martwego ciała, jej place nadal błądziły po jego wargach."

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z tobą. Również nie pomyślałabym, że ta książka będzie tak fantasyczna. Śmierć jako narrator to jest genialny pomysł! Płakałam przy śmierci Liesel i Rudy'ego. Max- jedna z najlepszych postaci. Nie pamiętam do końca nazwy pewnego rozdziału, ale było ,, [...] i gdzie ukryć zwłoki Zyda. Wystraszylam sie, ze Max umrze. Na szczescie tak nie bylo. Smutno mi tez bylo jak syn Frau popelnil samobojstwo. Oraz bylam zdziwiona, gdy zona burmistrza wyszla z domu. Ta ksiazka naprawde pokazuje, jak wiele zmienia przypadek i ludzkie decyzje. Ta ksiazka gra na emocjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tym rozdziale też przestraszyłam się, ze Max umrze. Ogólnie to jak Liesel zachowywała się w stosunku do Maksa, gdy ten by chory było wzruszające i przez cały czas myślałam tylko "On nie może umrzeć, nie może".
      Śmierć syna Frau zaskoczyła mnie i zasmuciła i ten cytat, który padł po jego samobójstwie: "Zabił się, bo kochał życie.".

      Usuń
  4. Książka z całą pewnością jest jedną z moich ulubionych ,ukochanych i nie raz i nie dwa jeszcze ją przeczytam. Czytając nie zastanawiałam się nad językiem, stylem. Treść całkowicie mnie wciągnęła i miałam wrażenie,że przeniosłam się w czasie. Ta książka naprawdę jest świetna.Od tego,że Śmierć jest narratorem, po powagę tematu i tytuł. Mnie najbardziej podobało się pytanie, czy Śmierć może lubić czekoladę? I ten moment, gdy Rudy wyłowił książkę i mogli się pocałować, ale on nie spytał.Takich miejsc z książki i takich momentów jest jeszcze ho ho ...Długo by wymieniać.Będę polecać każdemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Też będę polecać książkę każdemu. I w połowie książko nie przeszkadzał mi język i styl autora. Po prostu się w tą książkę wciągnełam

      Usuń
  5. Książka jest niezwykła-to fakt, którego chyba stwierdzać nie muszę :)
    I mnie się ona podobała i poza tymi wszystkimi plusami, który każdy tu wymienia, zdarzyło się kilka drobnych minusów. Na przykład wspomniane przez Liss Carrie zdradzanie wcześniejszych zdarzeń. Takie skoki do przyszłości powodowały również u mnie mieszanie się wydarzeń. Po któreś stronie nie wiedziałam już jakie wydarzenie się już stało i do jakiego bohatera się odnosi.
    Ale książką jestem oczarowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, przez te skoki do wydarzeń z przyszłości czasami robiły zamieszanie, ale przywykłam już do tego. Również było mi troszkę smutno, gdy zbyt wcześnie dowiedziałam się o śmierci Rudy'ego.

      Usuń
  6. Cieszę się, że tym razem i ja mogę wziąć udział w dyskusji. Zgadzam się z Asią Asik, że Śmierć jako narrator powieści to fajny pomysł. To taka inna śmierć, która zachowuje się jak człowiek - myśli, czuje, obserwuje. Taki wizerunek kostuchy jest rewelacyjny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się zgadzam! Pierwszy raz spotykam się z takim wizerunkiem Śmierci, no może drugi, ale w "Rozmowie Polikarpa ze Śmiercią" kostucha była bardziej groteskowa, miała stać się ludziom bliższa poprzez komizm a nie podobieństwo do ludzi. Co tu dużo mówić, Zusak odwalił kawał dobrej roboty i tyle! :D

      Usuń
    2. Podobna Śmierć występuje u Pratchett'a. No ale to już inny temat :)

      Usuń
    3. Dziękuję, że ktoś się ze mną zgadza :)

      Usuń
  7. Moim zdaniem nie jest minusem zdradzenie przez śmierć cd,to przyczynia się do klimatu książki i jednocześnie sprawiło,że śledziłam jej treść zapartym tchem.Złodziejka mną wstrząsnęła,nie przepuszczałam,że mnie tak oczaruje, zachwyci.Ciekawe są momenty gdy wypowiada się śmierć np."Proszę, bądźcie spokojni, mimo mojej wcześniejszej groźby. To tylko takie strachy na Lachy. Nie stosuję przemocy. Nie ma we mnie podłości. Jestem skutkiem."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to zdradzanie przez Śmierć przyszłości nie wiem czy traktować jako minus czy plus, z jednej strony miało to swój urok i było wyjątkowe i mimo że znało się jakieś przyszłe wydarzenie to, gdy już się działo to i tak przeżywało się je jakby się nie wiedziało. Może miało się nadzieję, że Śmierć jednak kłamie, że chce nas oszukać i dlatego tak bardzo przeżywało się śmierć, np. Rudy'ego.

      Też uwielbiam momenty, gdy wypowiada się Śmierć. Autor pokazał ją tak, jakby była człowiekiem, jakby była jedną z nas, bo chyba tak jest, ciągle przebywa między nami i czeka, żeby zabrać nasze dusze.

      Usuń
    2. Też na początku przeszkadzały mi spojlery śmierci, ale pomyślałam, że autor widocznie nie chciał budować napięcia, tylko zachować spokojny, statyczny klimat książki. Rzeczywiście, gdybym nie wiedziała, czy Rudy pocałuje Liesel czy nie, za bardzo skupiłabym się na moich emocjach, a za mało na treści. A tak, emocje wciąż były, ale mogłam się lepiej skupić na tym, co autor chciał przekazać ;)

      Usuń
  8. Kocham tę książkę. Nie mogę powstrzymać uśmiechu na twarzy, kiedy ją czytam. Wielbię każde słowo, które napisał autor. Również zgadzam się z Asią Asik - Śmierć jako narrator - rewelacja. W przeciwieństwie do większości, do samego Maxa nie zapałałam jakąś większą sympatią, za to bardzo podobały mi się momenty z Hansem i Rosą. Szczerze mówiąc, trudno powiedzieć o tej książce coś sensownego - ona jest po prostu wyjątkowa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, to jest taka książka, właśnie, TAKA książka, że brakuje słów, żeby opisać, jaka jest wspaniała :) Nawet te drobne minusy całkowicie do niej pasują, bo nie jest suchym ideałem, tylko książką z krwi i kości :)

      Usuń
    2. Świetnie to ujęłaś, Veroniqusia :) Ciężko jest o tej książce powiedzieć cokolwiek, bo ona porusza i każdy się w niej zakochuje :3

      Usuń
    3. Właśnie, o tej książce nie da się sensownie wypowiedzieć.

      Usuń
  9. Swoją drogą, ciekawą postacią jest też matka zastępcza naszej bohaterki :) Taka krzykliwa - no jak tu inaczej - baba, ale kochająca i czuła. Co o niej sądzicie?

    Najbardziej przerażający moment w książce według mnie - gdy był nalot, a oni odliczali....te sekundy dzielące ich od śmierci...Horror.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Rose, z początku podchodziłam d niej z dystansem, ale później zrozumiałam, ze kocha Liesel i Hansa, tylko okazuje to na swój sposób. Sceny, gdy siedziała z akordeonem, gdy Hans był na wojnie były wzruszające. Rosa to taka kobieta z charakterkiem :)

      Naloty też mnie przerażały, autor oddał całe zaniepokojenie i strach ludzi. A gdy Liesel zaczęła czytać? Aż się uśmiechnęłam :)

      Usuń
    2. Ja na początku nie znosiłam Rosy, a potem za każdym razem kiedy krzyczała na Liesel, nie mogłam powstrzymać uśmiechu:) Masz rację, mnie również bardzo wzruszały momenty, kiedy siedziała z akordeonem, a Hans był na wojnie...

      Usuń
    3. Rosa była sroga, ale miała dobre serce i bardzo wszystko przeżywała:) Myślę, że Liesel to doceniała;)

      Usuń
    4. Beti G dokładnie o tym samym myślałam ;)

      Usuń
  10. Co do zastępczych rodziców Liesel, to na początku myślałam, że będą surowi, nie kochający i w ogóle nie będą się nią chcieli zajmować. A Rosa i Hans okazali się być cudownymi osobami, wprowadzającymi ciepłą, domową atmosferę. Potrafili poświęcić się dla dziewczynki. Szczerze mówiąc, to było dla mnie ogromne zaskoczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam, że tacy będą, że nie będą się przejmowali Liesel, że będą mieć do niej pretensje o jakieś błahostki, ale stworzyli dla niej ciepłą i kochającą rodzinę :)

      Usuń
    2. Ja byłam pewna, że ostoją dla dziewczynki będzie jedynie przybrany ojciec i przyznam, że późniejsze odkrycie ile serca i miłości ma w sobie Rose było miłym zaskoczeniem.

      Usuń
    3. Ja też myślałąm, że oni będą surowi. Na szczęście tak nie było. A jak Hans uczył Liesel skręcać papierosy w łazience, przekonałam się wtedy do niego. A Rosa jak mówiła, że Maks się obudził, zobaczyłam w niej kochającą osobę.

      Usuń
    4. A ja tak nie myślałam :)
      W końcu, zgłosili się żeby ją przygarnąć więc wiedzieli na co się decydują i że łatwo może nie być z ''obcym'' dzieckiem ;)

      Usuń
  11. Chciałabym poruszyć dwie kwestie:
    1) Okładka - która bardziej przypadła Wam do gustu?

    Mi zdecydowanie bardziej podoba się ta niefilmowa i taki egzemplarz planuję sobie zakupić.

    2) Czytałam recenzje w których pojawiały się zarzuty, że "Złodziejka książek" spłyca tematykę, którą porusza (wojna, holocaust, Żydzi, odpowiedzialność Niemców) - co Wy myślicie na ten temat?

    Według mnie trudno oczywiście porównywać "Złodziejkę..." do na przykład opartych na wspomnieniach historiach o czasach zagłady, ale myślę, że proza Zusaka się broni i że w taki sposób również można pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę tę starszą. Filmowa nie jest zła, ba!, jest naprawdę bardzo ładna, jednak tamta bardziej pasowała mi do Złodziejki - taka szara, niepozorna, nie wyróżniająca się z tłumu, kiedy ją kupiłam, nie zdawałam sobie sprawy jak wielkie emocje mnie czekają. A co do punktu 2) - aż otworzyłam usta ze zdumienia. Kto twierdzi, że Złodziejka spłyca tematykę wojny i holocaustu?! Ja bym powiedziała, że raczej pogłębia. Dużo bardziej wzruszyła mnie historia Maxa, niż wszystkie nudne historyczne artykuły o II wojnie światowej...

      Usuń
    2. Myślę, że w takiej argumentacji nie chodzi o to, że "Złodziejka..." nie wzrusza lub jest pozbawiona emocji, ale raczej o to, że chociażby literatura faktu dotycząca tamtego okresu jest hmmm bardziej realistyczna jako taka.

      Sama po prostu nie stawiałabym znaku równości między powieścią, która jest fikcją literacką choć osadzoną w czasach zagłady a literaturą faktu z tamtego okresu. Nie popadajmy też w skrajność - literatura wojenna to nie tylko nudne historyczne artykuły, to znacznie więcej :)

      Tak czy inaczej uważam, jak już wspomniałam, że proza Zusaka się broni i zdecydowanie może poruszać czytelnika.

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że nie chodzi jedynie o spłycenie tematyki II wojny światowej, ale o przedstawianie dobrych nazistów, niewinnych dzieci itp. Wiem, że wojna to naprawdę specyficzny okres, który powinien podlegać jakimś odrębnym kryteriom moralnym. Chciałabym, żeby w Polsce powstawało więcej takich pozycji, które pokazałyby walecznych i szlachetnych Polaków. Niestety, za wiele lat ludzie zaczną wierzyć, że to my wywołaliśmy tę wojnę, bo aktualnie dominują pozycje pokazujące wojenne upodlenie Polaków.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Usunęłam bo mnóstwo literówek w pośpiechu było - poprawiłam:

      Każdy okres historii miał różne odcienie i mnie trochę razi nacisk na przedstawianie czegoś jako czarne lub białe. Gdyby autor zaczął usprawiedliwiać nazistów - wówczas byłoby to rzeczywiście nie na miejscu, ale Niemcy tamtego okresu to nie tylko naziści - warto o tym pamiętać.

      Myślę zresztą, że u Zusaka nie chodziło o pokazywanie tego co złe jako pozytyw - takich motywów w "Złodziejce..." osobiście nie dostrzegłam. Ale oczywiście ktoś mógł ją odebrać inaczej i ma do tego pełne prawo.

      Zgadzam się, że o waleczności Polaków warto pisać i takie publikacje są bardzo cenne. Nie jestem przyznam na bieżąco z literaturą wojenną - kiedyś czytałam jej więcej i raczej była wierna faktom. Nie znam jednak oczywiście wszystkich publikacji więc w tym temacie nie przesądzam o tym jak się prezentuje aktualnie.

      Usuń
    6. Zgodzę się. Należy pamiętać, że nie ma podziału na dobrych i szlachetnych oraz tych złych i okrutnych. Autor po prostu przedstawił zwykłych Niemców, zwykłych ludzi.

      Usuń
    7. Wydaje mi się, że Zusak chciał pokazać od innej strony Niemców, że nie każdy był nazistą, że niektórzy, tak jak Hans, nie chcieli należeć do partii i dręczyć Żydów, robili to, aby przeżyć i zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie. Trzeba pamiętać o zwykłych ludziach, którzy znaleźli się w strasznej sytuacji i chcieli przeżyć wojnę bez problemów.
      Myślę, że Zusak pokazał, że nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka, bo każdy człowiek jest inny i nie powinno się osądzać jednostki na tle ogółu.

      Usuń
  12. Trochę za późno przypomniałam sobie o dyskusji, więc nie udało mi się dodać nic od siebie. Szkoda, bo "Złodziejka..." to jedna z najlepszych książek które czytałam. Zakochałam się w niej i w bohaterach, ciężko było się rozstać. Saumensch i saukerl co kilka akapitów, rysunki z książek Maxa, wstawki narratora... To wszystko dodawała powieści uroku. Ciężko mi opisać uczucia do tej książki... <333

    OdpowiedzUsuń